Jeszcze nie tak dawno życie bez dysku zewnętrznego wydawało się udręką. Brzęczący kolos był obowiązkowym sprzętem przy PC i nieco później laptopie. W ogóle zapisywanie wszelkich danych zewnętrznych miało tę uroczą właściwość, że nigdy wszystko nie chciało się zmieścić. Pierwsze karty microSD (secure digital) nie oszałamiały ani pojemnością, ani szybkością, a mimo to przebojem zdobyły serca niemal wszystkich użytkowników muzyki, fotografii, informatyki. Dzisiejsze parametry kart zaskakują, a przecież nie jest to ostatnie słowo wypowiedziane w tej materii.
W roku 2000 firmy Panasonic, Toshiba i ScanDisk opracowały – ku uciesze miliardów – standard kart pamięci, którego główną ideą była maksymalna minimalizacja w celu stworzenia warunków dla kompatybilności kart z urządzeniami przetwarzającymi dźwięk i obraz. Były to karty SD, poprzedniczki tak dobrze nam znanych maluchów.
Nawet niewielkie zdjęcie jest w stanie zająć kilka MB pojemności dysku i kilka wakacyjnych kolekcji wystarczy, by nasz sprzęt komputerowy zaczął odmawiać posłuszeństwa. Podobnie sprawa wygląda w przypadku plików muzycznych. Producenci sprzętu fotograficznego oraz odtwarzaczy muzycznych mogli wreszcie odetchnąć z ulgą, nie mówiąc już o samych użytkownikach. Dopiero po pięciu latach zamysł minimalizacji znalazł swoje odbicie w wymiarach kart mikroSD, które wynoszą 11 × 15 × 1 mm. Sukces ten należy przypisać firmie ScanDisk.
Przy okazji karta mikroSD okazała się wspaniałym nośnikiem pozostałych danych, z czego skrupulatnie korzystają użytkownicy szeroko rozumianych komputerów.
Trzeba uczciwie przyznać, że proces powstawania tych popularnych nośników pamięci nie przebiegał w pełnej zgodzie. Przeróżni producenci walczyli o prymat na tym rynku, zasypując nas coraz to nowymi pomysłami. Ostatecznie ostały się dwa główne typy kart: SD i microSD, i to jest dla nas wszystkich najlepsza informacja. Chociaż podobno od przybytku głowa nie boli, to jednak w tym wypadku najkorzystniejsza jest standaryzacja.
Są tak małe, że w wielu przypadkach niezbędny jest specjalny adapter, by można było w ogóle z nich korzystać. Mimo że głównymi producentami są ScanDisk oraz Kingston, kolejni powstają błyskawicznie. Rodzi to niestety okazje do różnego rodzaju nadużyć, na rynku funkcjonują podróbki niemożliwe praktycznie do zidentyfikowania bez specjalistycznego sprzętu i oprogramowania.
Bez przerwy trwają prace nad nowymi standardami, powstają nowe rozwiązania zmieniające szybkość i pojemność. Wystarczy wspomnieć, że za nowościami systematycznie nie nadążają producenci sprzętu gromadzącego dane, co objawia się tym, że najnowocześniejsze rozwiązania nie są przez wiele urządzeń nawet rozpoznawane, nie mówiąc już o zapisaniu czegokolwiek.
Aż strach pomyśleć, co przyniesie przyszłość. W tym tempie dojdziemy do rozmiarów łebka od szpilki, a wtedy nie tylko adapter, lecz także dobre okulary okażą się niezbędne.